Niektórym ludziom jest pod górkę już od dziecka. Ciągle jakieś problemy, zmartwienia i zawirowania losowe. Gdy ma się oparcie w rodzinie, łatwiej jest przeżyć każdą burzę życiową. Jednak zupełnie inaczej jest, gdy bliskich nie ma koło nas. Najbardziej boli krzywda dziecka, jego smutne koleje losu. Wiele małych ludzi nie ma swojego miejsca na ziemi, musi wychowywać się w Domu Dziecka. Jedni aklimatyzują się wtedy szybko i akceptują wymuszoną przez los sytuację, inni nie przystosowują się tak łatwo. Bidul ma jednak na celu zastąpić maluchom dom rodzinny. I dla niektórych rzeczywiście pełni taką rolę.
Dziecko może trafić do Domu Dziecka w różny sposób. Niektóre znajdują się tam na krótko po urodzeniu, bo ich matka decyduje, że nie ma dla nich miejsca w jej życiu. Bywa, że rzeczywiście nie dysponuje środkami, które zapewniłyby przeżycie jej i jej dziecku, ale bywa i tak, że zły stan materialny to tylko pretekst dla matki, w której życiu maluch pojawił się niespodziewanie i zupełnie pokrzyżował jej plany na przyszłość. Zdarza się taka sytuacja, że dziecko zostaje odebrane rodzicom, bo ci nie potrafią albo też nie umieją zapewnić podstawowych potrzeb życiowych malucha. Nierzadko jest i tak, że po prostu umierają, a dziecko pozostawione samemu sobie musi zostać umieszczone w tej placówce.
Warto także zaznaczyć, że do Domów Dziecka nie trafiają wyłącznie małe dzieci. Znaczną liczbę mieszkańców tej instytucji stanowi młodzież, która przecież kwalifikuje się do osób nieletnich, a co za tym idzie nie mogą i nie potrafią utrzymać sami siebie. Trzeba im pomóc, aby mógli dorosnąć i zadbać o siebie, a może nawet o rodzeństwo. Wypadków losowych, za sprawą których liczba lokatorów tych placów stale się powiększa, może być wiele, ale smutne jest to, że w ostatnim czasie nie maleją one, a powiększają się. Coraz więcej dzieci musi zostać umieszczonych w Domu Dziecka. Jednak dla niektórych ta placówka to nie jest zwykły bidul, jak określa się ją (zresztą niezbyt przyjemnie) dość często, a miejsce, który zastępuje im dom rodzinny. Otrzymali tu ciepło i miłość, więc nie mogą traktować go inaczej. Może nawet czują się tam lepiej niż u swojej rodziny. Wychowankowie, którzy w ten sposób traktują Dom Dziecka, w dorosłej przyszłości zawsze miło wspominają lata tam spędzone. Bo przecież to tam zapewniono im warunki do godnego życia i za to są przede wszystkim wdzięczni.
Z formalnego punktu widzenia Dom Dziecka to placówka opiekuńczo-wychowawcza, do której kierowane są zarówno dzieci jak i młodzież, które nie mogą wychowywać się we własnych domach rodzinnych. Trafiają tam nie tylko sieroty, ale także te dzieci, opiece których nie podołali rodzice (złe warunki do życia, brak środków materialnych, czy patologia). Statystyki twierdzą, że poniżej 10% wszystkich wychowanków tej instytucji to tzw. sieroty naturalne, czyli dzieci, których rodzice nie żyją. Dom Dziecka ma na celu zapewnienie nieustannej opieki i zaspokajanie podstawowych potrzeb. Także w jego gestii leży zagwarantowanie zajęć wychowawczych, terapeutycznych, a też kompensacyjnych. Przygotowuje jak najlepiej do życia w społeczeństwie. Przede wszystkim nie pozostawia jednak dziecka samemu sobie. Oprócz troski, którą zapewniają pedagodzy, u podstaw jego działalności leży dążenie do tego, aby dziecko wróciło do domu rodzinnego, gdy tylko będzie ku temu sposobność, a warunki będą tam odpowiednie dla jego rozwoju. W przypadku, gdy jest to jednak niemożliwe stara się on znaleźć rodzinę zastępczą. Szczególnie zależy mu bowiem na dobrze dziecka.
Osoby, które kierują takimi placówkami nie raz muszą borykać się z problemami finansowymi. Wychowanków przybywa, ich potrzeby się mnożą, a pieniędzy wręcz przeciwnie. Starają się o pozyskanie sponsorów, albo liczą na darowizny, choć nie często, ale te zdarzają się. Jednak mimo wielu ciężkich momentów, braku środków do tego, aby spełnić marzenia swoich małych (nieletnich) lokatorów, Domy Dziecka dają im inne korzyści. Poczucie bezpieczeństwa, troskę, opiekę, warunki do rozwoju zarówno intelektualnego jak i osobowościowego. W późniejszych latach, gdy wychowankowie są już dorośli, albo przynajmniej na tyle dojrzali, by opuścić placówkę, z przyjemnością wspominają chwile tam spędzone. Co prawda zdarza się, że niektórzy do samego końca nie akceptują swojej sytuacji, pragną jak najszybciej się stamtąd wyrwać, ale i oni nie przeczą, że ich podstawowe potrzeby były tam zapewnione. Bo tego Domom Dziecka nie można zarzucić – nie można zarzucić im braku troski i chęci niesienia pomocy. Wielu ludzi, pracujących tam, żyje życiem swoich podopiecznych. I mimo że powszechnie określa się takie instytucje mianem biduli, bo środków pieniężnych tam jest deficyt, uczuć do wychowanków tam nie brakuje.
Domy Dziecka powstają dla potrzebujących maluchów, bo przecież gdyby nie było konieczne niesienie pomocy, takie instytucje byłyby niepotrzebne i zbędne. Jednak, niestety, coraz więcej dzieci właśnie w takich miejscach znajduje schronienie, miłość i dom. Dla wielu małych ludzi, którzy zostali dotknięci przez los (w różny sposób – patologia albo śmierć rodziców) taka właśnie placówka staje się domem i to może nawet domem, którego nigdy nie mieli. Bo tam właśnie skrzywdzone, często porzucone dzieci znajdują troskę, opiekę i podstawowe warunki do życia. Tam uczą się jak funkcjonować i nierzadko wyrastają na wspaniałych, wielkich ludzi. Często brzydko mówi się, że Dom Dziecka to bidul, ale właśnie ten bidul dał maluchom to, co im się od życia należy – poczucie stabilizacji, bezpieczeństwo, miejsce, gdzie mogli przetrwać. Kto wie, co by się stało z niektórymi, gdyby nie takie właśnie schroniska.
U podstaw funkcjonowania Domów Dziecka leży zawsze dobro małego człowieka. Wszystko to, co tam się dzieje, robione jest zmyślą o wychowankach. Oni bowiem liczą się najbardziej. Wszelkie starania, które podejmuje ta placówka, przede wszystkim pozyskanie środków pieniężnych, są dla dziecka. A trafiają tam różne maluchy, zawsze jednak potrzebują pomocy. Dom Dziecka dla wszystkich staje się prawdziwym domem, mimo że niektórzy niechętnie przyznają to głośno, jednak gdzieś tam w swojej świadomości, wiedzą, że właśnie to ten popularny bidul przez wiele lat był ich miejscem na ziemi.